czyli o efektywnej komunikacji na linii wychowawca - 30 gniewnych ludzi.
Samo zebranie było tak jakby ...pilne... bo ponoć młodzież rozrabiała. Tu mam zawsze klopot, odezwać się, nie odezwać. Kłopot mam dlatego, ze niezależnie od tego co powiem, lecą gromy... na mnie.
Ale jak tu się nie odezwać, jak mama mówi, "no coś niech szkoła z tym zrobi", mając na myśli zbyt rozrabiające, dzieciaki.
Kłopot jest podwójny. Jak powiem, że to nie szkoła jest od tego, by wychowywać nasze dzieci, to jeszcze ujdzie, nawet jak dodam, że szkoła ma za zadanie nauczać.
Tu w zależności, bo jak dodam, zgodnie zresztą z prawdą, jak umie, to "podpadnę" wychowawcy. Jak dodam, że nauczyciel powinien sobie umieć z dziećmi radzić, albo nauczycielem nie powinien być, to już, jak amen w pacierzu jestem "załatwiony". Jak rozwinę temat i powiem, że nauczyciel winien mieć przygotowanie pedagogiczne, by w takich sytuacjach umieć reagować, to jakbym zawleczkę z granatu wyciągnął i w spodnie go sobie wpuścił. Efekt, będzie taki, że nie bacząc na owe przygotowanie pedagogiczne, za moje "pyskate" nastawienie, szturchane będzie moje dziecko.
Jeśli powiem, "to Pan/Pani" jest rodzicem i jako taki powinien umieć panować nad swoją pociechą, to wychowaca da mi spokój, może nawet poczuje wdzięczność, że sam tego nie musiał powiedzieć. Wtedy jednak, będę się musiał zmierzyć z wrogością rodziców, którym "śmiałem" wypomnieć, że nie za bardzo portafią być rodzicami.
W pierwszym przypadku wywołam dyskomfort u wychowawcy, w drugim u pozostałych rodziców. Tak czy owak, mam przed sobą około 30 gniewnych ludzi.
A coś mi się zdaje, że mam rację, że to w domu dzieci powinny się nauczyć magicznych słów, proszę, dziękuję, przepraszam, że z domu powinny wynieść wartości takie jak uczciwość, pracowitość, szczerość, szacunek.
Tak powiedziawszy rozejrzałem się, zapadła cisza, tak po stronie rodziców, jak i wychowawcy. Dodałem po chwili, że spotkaliśmy się by pilny problem rozwiązać, problem dotyczący naszych dzieci, a nie towarzysko, by po naszej jak i szkoły stronie odfajkować, co do odfajkowania było. Nadmieniłem jeszcze, że podobnie jak dziś, spotkaliśmy się rok temu, dwa lata temu... w tej samej sprawie. Skoro i dziś ponownie się spotykamy mając, kolejną już nadzieję, na rozwiązanie problemu, to chyba oznacza, że poprzednie spotkania owocne nie były.
My jako rodzice daliśmy niechcący du...py.
---
@dżon
... tę ostatnią uwagę wypowiedziałem w myśli, nie spodziewając się zrozumienia po żadnej ze stron.
dżon