"Nie często, nie często ma się szczęście śpiewać z kimś, kto odchodzi, kto o tym wie, i śpiewać z nim jego ostatnie pożegnanie"
24 listopada była kolejna smutna rocznica.
„Kiedy usiadł do fortepianu, żeby improwizować, zdałam sobie sprawę, że przede mną stał prawdziwy muzyk” – tak o Freddim Mercury powiedziała Montserrat Caballé, hiszpańska śpiewaczka (sopran spinto), zwana "La Superba" ze względu na możliwości głosowe. Freddie Mercury był wielkim wielbicielem Caballé, odkąd zobaczył jej występ w Balu maskowym Verdiego w londyńskiej Royal Opera House w 1983 roku. Publicznie Mercury oświadczał, że jego ulubioną piosenkarką jest „Montsy”, co było specjalnym sposobem wymowy imienia Caballé.
"Nie często, nie często ma się szczęście śpiewać z kimś, kto odchodzi, kto o tym wie, i śpiewać z nim jego ostatnie pożegnanie".
Niepisany geniusz bardzo głośnego zespołu, fenomen Queen, jakieś 32 lata później.
Może to się wydawać niewiarygodne, ale Queen jest właściwie wszędzie. Sprzedali ponad 300 milionów albumów, spędzili więcej czasu na brytyjskich listach przebojów niż The Beatles, wystąpili w prawie 400 filmach.
Muzyka jest jak biznes, choć bywa romantyczna, firmą jest zespół, który stanowią jego członkowie, instrumenty są cechami, piosenki produktami, koncerty to niezapomniane przeżycia. Niezależnie od tego, muzyka jest sercem i duszą. Producenci płyt, polują na kolejny wielki hit. Odbiorcy, czasem stałości, czasem świadomego podążania w wyznaczonym kierunku.
Czy możemy nauczyć sie czegoś od Queen? Co czyni ich tak wyjątkowymi, że udało im się przekroczyć czas, gatunek, przestrzeń? Czy ma to znaczenie dla kogoś kto muzykiem nie jest?
Queen to czterech wyjątkowych, muzyków: Freddie Mercury (wokalista, doświadczenia w projektowaniu, Ealing Art College), Brian May (gitarzysta, doktor astrofizyki), Roger Taylor (perkusista, mial zostać dentystą, uzyskał licencjat z biologii) i John Deacon (bas, elektronik). Twarzą zespołu był Freddie Mercury, kiedyś powiedział "Nie jestem liderem zespołu, jestem głównym wokalistą". Zdawał sobie sprawę, że bez zespołu nie bylo by Freddiego.
Kiedy tacy ludzie spotykają się, ich indywidualne podejście, inteligencja każdego z nich, przekształca się w zbiorową, twórczą magię.
Cierpliwy to zespół, powstał w 1970 r., ale pierwszy album wydał dopiero w 1973 r., zauważeni zostali, bo zachowywali się głośno, gdy wypadało być cicho, w studiu nagraniowym przesiadywali od 3 do 6 rano. Kolejna lekcja Queen, nie chodzi o to, czego chcesz, chodzi o to, z czego jesteś skłonny zrezygnować, aby cel osiągnąć.
Queen zaczynali od grania dla publiczności z college'u, w końcu sami byli studentami. Dorastając, ewoluując, ich publiczność rosła wraz z nimi, fani kończyli studia, Queen rozpoczynał grywać w prawdziwych salach koncertowych, fani zakladali rodziny, Queen tworzył, ci sami fani zabierali swoje rodziny na koncerty, zespół zaczął grywać na stadionach na całym świecie. Queen zachował siłę, ponieważ angażował własną publiczność, nie tylko w przenośni, przez muzykę czy swoje teksty, ale całkiem dosłownie podczas grania swojej muzyki. Na początku niewielu było fanów, Queen pokazał jednak, że najpotężniejsze firmy z branży muzycznej nic nie znaczą, jeśli potrafisz zjednoczyć się z publicznością.
Queen uświadamia nas, że nie powinniśmy pozwalać, aby przeszłość nas definiowała. Niezależnie od tego o jaki swiat chodzi, świat muzyki, filmy, technologii czy biznesu, nie może nas ograniczać pochodzenie a jedynym sposobem, aby dowiedzieć się, co naprawdę potrafisz i możesz, jest porzucenie tego, kim byłeś i tego, co ci mówią inni.
Istotę geniuszu Queen można dostrzec w scenie z filmu Bohemian Rhapsody, w 43 minucie filmuBohemian Rapsodyw której Pan Biznes upiera się, że piosenka nigdy nie stanie się hitem, że singiel jest zbyt długi, że opera w polaczeniu z rockiem nigdy nie zaistnieje, ponieważ "trwa sześć minut, ale nie ma refrenu".
Tu warto zatrzymać sie na chwilę, i przytoczyć ówczesne opinie krytyków "przekombinowane, zawiłe i bez sensu, jak zła muzyka filmowa, sonet to nie jest, nie słuchac, kiepski chaos, nadete i długie, nudny pastisz, bez sensu, puste, bnez duszy, sześć gatunków w sześć minut".
Publiczność, fani, mieli w głebokim poważaniu, opinie krytyków, ja podobnie, no bo jak to? Jak jakiś kretyn ma mi mowić czego mam słuchać a czego nie, ba co mi się będzie podobało a co nie będzie". To zdaniejest odniesieniem do wielu dyskusji, w których argumentem ma być bliżej nieznany osobnik, którego nazwano krytykiem. Tu stanowczo wszyskim, którzy mi krytyków polecają, spytam, nie masz swojego zdanie, nie wiesz czy ci się coś podoba, czy nie podoba? I ty chcesz ze mną rozmawiać? Czyje przekonanie za argument uznasz, własne czy krytyka.
Kilka ważnych momentów. Brian May i jego gitara, poczynając od 1:26. Kolejny daje kopa, podnosi... jakby człowiek nie miał pod górkę.
Mój Queen jest raczej ten wcześniejszy, choć lubię i ten z ostatnich czasów. Jest to jeden z zespołów, który w całości przemawia, tu znów podpadnę, w przeciwieństwie do TRS i TB. Ja to określam prosto, Queen ma duszę, te dwa wspomniane, jakoś trupio brzmią (mimo, opinii krytyków i różnych biznesowych...).
Kilika takich wbrew, choć mnie nieźle rajcujących kawałków.
Queen - The Night Comes DownQueen - Killer QueenQueen - Love Of My LifeQueen - Jealousy
Mother Love był ostatnią piosenką, którą tuż przed śmiercią Freddie zdołał nagrać, niestety nie zdążył wszystkiego zaśpiewać, trzecią zwrotkę zaśpiewał Brian May.
Na tym albumie jest utwór 12 i 13, czterosekundowy Yeah, czyli tytułowy okrzyk Mercury'ego, wycięty z utworu "Don't Try Suicide" oraz ponad 20-minutowy Bez Tytułu, stworzony przez Davida Richardsa. Sporo tam ciszy jak na Queen.YeahBez Tytułu
---
podjarany nieco@dżon
Na koniec pierwszy Queen jaki usłyszałem, w zasadzie dwa, bo w takiej kolejności były i na taśmie i płycie, mając niespełna 13 lat, wtedy zdecydowałem.
dżon