Taki slogan fabryki (z) marzeń „milion powodów by jechać dalej”, można by inaczej ująć za jednym z filmów „wał Morawieckiego, by jechać dalej”.


Wiodącym linkiem niech będzie sam bohater.https://izera.pl/
właściwszym jednak byłby ten i jako pomocniczy niech nam posłuży:



Nieco historii.

Rok 2016

Za 10 lat w Polsce ma być 1 mln samochodów na prąd, a elektryfikacja motoryzacji będzie kołem zamachowym naszej gospodarki - zapowiedzieli wicepremier Mateusz Morawiecki i minister energii Krzysztof Tchórzewski.

Rok 2021

Miało być milion samochodów elektrycznych w 2025 roku - tyle 5 lat temu zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. Kolejne strategie rządu zmniejszają tę liczbę, auto elektryczne jako cel niezmiennie odsuwa się w czasie, samo pojęcie „samochód elektryczny” ustępuje znacznie szerszej kategorii „pojazd”. Zaczynają pod ten „pojazd” podlegać już hybrydy, a jakby doliczyć wszystkie hulajnogi i rowery elektryczne, te miejskie, które można sobie wypożyczyć, to może i z milion by się łącznie znalazło. A już z pewnością można by się doliczyć miliona, jak porachujemy całość łącznie z elektrycznymi autobusami miejskimi.

Podpowiem, że jakby coś brakowało, to pociągi są ciągnięte przez tak zwane lokomotywy.

Rok 2023.12

Premier Morawiecki już nie musi się martwić, już nie jest premierem, jakby się uprzeć, to będąc złośliwym, można by powiedzieć, że sam wał został, a pozostałe brakujące części do „elektryków” to ma już w d… Nie muszą się martwić również eksperci, a to z powodu, że nie będą już na głowie musieli stawać, by tłumaczyć co prime miał na myśli mówiąc … cokolwiek by nie mówił.


Te premierowe milionowe zapowiedzi są całkiem podobne do tych, że powstaną promy, drony, obwodnice i mosty, że powstanie CPK i elektrownie atomowe.


Wracając na chwilę do ekspertów. Okazuje się, że prime, mówiąc o milionie, miał na myśli kierunek, a nie milion, my zaś nie powinniśmy się do tego miliona zbytnio przywiązywać, podobnie jak do Wałęsowych 100 mln. Dziwne jest tylko, że ten milion zamieniony na kierunek, tłumaczą jakby byli wróżką Airą, lub co najmniej wróżem Jackowskim tak zwani eksperci, sam zainteresowany słowa nie pisnął. Nie oglądałem wprawdzie, ale pewien jestem, że jak prime wotum zaufania nie dostał, to i w wystąpieniu o elektrykach słowem się nie zająknął.
Temu milionowi, niebawem będzie można nowa cechę przypisać, nazywają go „mityczny milion, według epopei premiera”.

Izera

„Akcjonariusze, którzy wpompowali już w Izerę niemałe pieniądze. Państwowe koncerny energetyczne wyłożyły na stół 70 mln zł i powiedziały "dość". Wówczas kolejne 250 mln zł zapewnił Skarb Państwa, który stał się w tym roku większościowym udziałowcem w spółce (a to dopiero pierwsza transza!).”

„Na budowę samochodów elektrycznych wydano 250 mln zł i nadal jesteśmy w fazie projektu. Spółka dostała kolejne 250 mln zł, ale na horyzoncie nie widać samochodu elektrycznego - mówił w rozmowie z RMF FM Marian Banaś, prezes Najwyższej Izby Kontroli.”



Wał Morawieckiego.


Dlaczego dajemy sobie wmówić, że musimy mieć jakieś narodowe auto, skąd taki idiotyczny pomysł? Wiele krajów żyje bez tego "narodowego", ale jakoś się przemieszcza, różnych aut używa, ludzie tam żyjący zmieniają starsze modele na nowsze, nie zawracając sobie gitary słowem "narodowe". Nie mamy już "narodowej elektroniki", choć na niezłym poziomie stała, nie mamy "narodowych marketów", jakoś jednak jeszcze dychamy, korzystamy, nawet w tej chwili z "nie narodowych komputerów"...

A u nas, bo jednak nam wmówiono, że musimy?
Pojawiła się Izera (nie wybrano jeszcze dostawcy platformy. Nie poznaliśmy konkretów dotyczących baterii, silników czy przewidywalnej ceny), nowy FSO Polonez (dokładna data produkcji nie jest potwierdzona. Wciąż trwają prace rozwojowe), Syrenka Vosco S106 (projekt jest na etapie szukania inwestora, więc obecnie niewiele można powiedzieć kiedy wystartuje produkcja), Elektryczny samochód Triggo (elektryczny pojazd o zmiennej geometrii zawieszenia, typowany na rewolucyjną polską innowację w światowej motoryzacji (media pisały nawet o „polskiej Tesli”) nad Wisłą nie powstanie. Nie będzie homologacji, nie będzie produkcji), Warszawa M20 GT (osoby zajmujące się wskrzeszeniem Warszawy, nie odpowiedzieli nam jeszcze na pytanie na jakim obecnie etapie znajduje się projekt), Dostawczak na prąd (start produkcji planowany jest na jesień 2021 roku), Arrinera Hussarya (przypomnijmy założenia... zdjęcia opisywanych aut można znaleźć w poniższej galerii).

Podsumujmy.
"Wydaje się, że nie mamy narodowej marki samochodu, bo zabrakło trzech składników: pieniędzy, szczęścia i dobrego podejścia, jakiejś spójnej strategii. Nie było nas stać nawet na to, żeby przejąć produkcję modeli Daewoo po bankructwie koncernu."

"Ewentualny kooperant musiałby otrzymać duże gwarancje, a takich mu nie dawał rząd (bo i w jakim celu? na danych komuś gwarancjach się nie zarobi, a może i auto powstanie, a nie chodzi o to by powstało, tylko by gonić króliczka). Rządzący bardziej dbali o partykularne interesy jakichś grup, niż o ogólny interes krajowy. Każdy miesiąc przestoju fabryki sprawiał, że spadała jej wartość."

"Brak polskiej marki samochodów to nie wina obcych sił, tylko nasza?
Nie ma sensu tworzyć spiskowej teorii dziejów polskiej motoryzacji. Nie mamy narodowej marki samochodów z własnej winy. Częściowo zdecydował o tym przypadek, ale głównie dlatego, że sami zepsuliśmy wszelkie próby jej stworzenia. Popełniliśmy błędy, za które będziemy płacić przez całe lata. Podobna sytuacja powtarzała się w innych gałęziach przemysłu. To nasze polskie znamię."

------------------

Czy trzeba coś jeszcze dodać?

Raczej nie. I nie o Morawieckiego tu chodzi. Robi co robi, może dlatego że wierzył w te swoje auta, może taka linia partii była, może mu kazali, może jego partii kazali. Nie to jest istotne. Chodzi o wszystkich Morawieckich tego kraju. Każdy z nich ma „ten kraju” na sumieniu. Chodzi również o wszystkich, którzy mają „prawo wyborcze”. Zapytać by można, można nawet kilka dodatkowych pytań zadać.

Dlaczego nikt za ten bajzel odpowiada?

Gdzie się podziały „te wszystkie włożone” miliony, te z tych wszystkich programów, tych „ładów” i tych „porządków” z ich haseł wyborczych?

Czy bycie premierem zwalnia z jakiejkolwiek odpowiedzialności?

Czy lud głupi wszystko kupi?

Odpowiedzialność.

Czasem dociera do nas ważną wiadomość, że ktoś, gdzieś, bułkę lub batonik sobie przywłaszczył, tu wymiar sprawiedliwości jako niezwykle srogi się okazał. W przypadku zrabowanych milionów, jakby nieporadny się stał.

Premiera sobie raczej nie wybierzemy, rządu również, podobnie jest z posłem czy senatorem, prezesem, zarządem tej czy innej spółki Skarbu Państwa. Prezydenta nie wybierzemy podobnie.

Przed nami kolejne wybory, samorządowe, unijne i prezydenckie. Nawet jeśli są chachmęcone, to nic. A jakby tak im frekwencji nie przysporzyć, choć jeden, jedyny raz… jakby zostać w domu, niechby ta frekwencja była na poziomie 1-5%/10%. Dlaczego nie? Gorzej być nie może, patrząc na dotychczasowy przebieg tej nierównej walki, nierównej z co najmniej dwóch powodów. Pierwszym jest to, że tak niewielu, kreuje rzeczywistość dla tak wielu, drugim oczywiście jest ten, że tak wielu pozwala sobie na kreowanie ich własnej rzeczywistości przez tak niewielu.

Czy coś by to zmieniło, ja nie sądzę. Dopóki każdy z nas nie poczuje się właścicielem tego kraju, a pozwoli, by te nędzne małe kliki w twarz mu się śmiały mówiąc „nie mamy pańskiego płaszcza…”, nie zmieni się nic. Nie dajmy sobie wmówić, że nasze dzieci zindoktrynował jakiś „czarci pomiot”, jakieś telewizje, Internety. Wiem, tak jest łatwiej, łatwiej dla każdego zrzucić tę odpowiedzialność na innych. Ale to nie tak, to my pozwoliliśmy to zrobić. Każdego dnia z uporem maniaka na to pozwalamy.

Jak już przestaniemy się godzić, przestaniemy pozwalać, może zacznijmy miedzy sobą rozmawiać, może porozmawiamy z własnymi dziećmi, wnukami, może dopiero wtedy nie dopuścimy by mała nędzna garstka kreowała obowiązujący stan rzeczy.


Nie chodzi o to by cokolwiek powstało, tylko by gonić króliczka,
w ferworze gonitwy zapominając, kto pomysł rzucił,
kto na tym zarobił, zapominajć by pomysłodawcy włos z głowy (nie) spadł.


Poseł Braun gest zrobił. Jemu było łatwiej bo ma immunitet,
ten kierunek i tak każdy z nas zna, każdy mniej lub bardziej wie jak „ten kraju” działa.
Jednak zajęci jesteśmy nie własnym losem, nie krajem,
zajęci jesteśmy tym, by między sobą o duperele się sprzeczać.
Może jak już przestaniemy się zastanawiać jak nas postrzegają z zewnątrz,
jak już damy kopa w dupsko, tym cwaniaczkom, którzy nas obsiedli,
jak zaczniemy się zachowywać jak właściciele, a nie wasale tego kraju,

to może się okazać, że właśnie wtedy ci z zewnątrz powiedzą, że Polacy sobie w prosty sposób poradzili.


Idąc na kolejne wybory, warto się rozejrzeć wokół, warto popatrzeć kto, co robi, kim jest, może warto, bo pewnie wielu jeszcze jest zwyczajnie zaangażowanych, może wato nań zagłosować, zanim się zagłosuje, może warto z nim porozmawiać, a jeśli okaże się, że się nie da, jeśli okaże się, że unika pytań, to będzie znaczyło, że nie ma nam nic do zaoferowania.
Olejmy wtedy dziada. Dajmy głos komuś całkiem obcemu.
Wtedy sprawdzimy, czy miało to sens, bo głosy oddawane do tej pory raczej żadnego sensu nie miały.
Oni to wiedzą, kiedy dowiemy się my?

I żeby nie było,
jedne wybory tu nic nie załatwią, niczego się spodziewać nie należy, może kolejne lub jeszcze kolejne,
nam i tak nic już nie pomoże, być może pomoże naszym dzieciom, wnukom,
może one kiedyś powiedzą, że pokolenie lub dwa wstecz, nasi ojcowie zachowali się jak należy,
a przynajmniej próbowali odebrać to co odebrane winno zostać.


---
bez wała@dżon

... dlaczego drukarki 3D? może każdy sobie sam auto wydrukuje, nie oglądając się na żaden "nowszy lepszy ład"...

Izera pod naszą lupą. Dokąd "dojechał" polski samochód elektryczny?250 mln zł na polski samochód elektryczny. "I nadal jesteśmy w fazie projektu"

Pokażcie mi auto na tym reklamowym filmie, bo od 2016 roku już trochę czasu minęło.