figa z makiem, czyli obite oba policzki, jakby w tym przyjemność była


Premier, na pytanie dziennikarza odpowiedział tak:

„- Wyzłośliwia się pan w sposób bardzo konsekwentny. (...) Proszę sprawdzić, kiedy te słowa padły. Dokładnie wtedy, kiedy pan Daniel Obajtek jako prezes Orlenu bawił się cenami w zależności od tego, co się opłacało PiS, to benzyna mogła kosztować 5,19 zł za litr. Jak wiecie, o dobre 15-20 proc. ropa podrożała na świecie w ciągu tych trzech miesięcy (rządów Donalda Tuska - red.), są różne konsekwencje, ja nie biorę odpowiedzialności za ceny benzyny, bo to nie jest decyzja premiera”.

W styczniu ubiegłego roku podkreślał na spotkaniu z wyborcami, że "gdyby był premierem, to rachunki za prąd i za gaz mogłyby wynosić połowę tego co wynoszą teraz", a także "dziś benzyna byłaby po 5,19 zł".


Proszę sobie teraz zestawić wczorajszą/przedwczorajszą odpowiedź
"ja nie biorę odpowiedzialności za ceny benzyny, bo to nie jest decyzja premiera",
z zapowiedzią, gdybym był bogaty... przepraszam, to nie z tego filmu... wybrany i ...
"gdybym był premierem, to rachunki za prąd i za gaz mogłyby wynosić połowę tego co wynoszą teraz", a także "dziś benzyna byłaby po 5,19 zł".


Mi jak nic wychodzi, że to majstrowanie przy szkolnictwie, po to jest, by poziom każdego obywatela, do własnego zrównać... oczywiście w konsekwentnie dół.

Ale i program przytoczę:
„Tusk o programie PO i benzynie po 5 zł. Proste decyzje, które obniżą ceny.

Pełnej prezentacji programu wyborczego poświęcimy cały dzień. Będzie to program nie tylko na cztery lata, ale też 100 konkretów na pierwszych 100 dni — powiedział w piątek we Włocławku przewodniczący PO Donald Tusk. Zapowiedział, że w programie będą "proste decyzje, które obniżą ceny" i ma "bardzo konkretne rozwiązanie", które spowodowałoby, że litr benzyny kosztowałby 5 zł. 

— Przed wyborami będzie całodzienna wielka konferencja z udziałem ekspertów oraz kandydatów PO, podczas której odbędzie się pełna prezentacja programu. Nie tylko na cztery lata, ale 100 kornetów na pierwszych 100 dni — powiedział Donald Tusk.

— Tam będzie naprawa państwa, proste decyzje, które obniżą ceny — zapowiedział Tusk. Dodał, że ma np. "bardzo konkretne rozwiązanie", które spowodowałoby, że litr benzyny kosztowałby 5 zł".


Czy dziennikarz wyzłośliwiał?

Kiedy by nie padły owe słowa, bo jeśli były one częścią programu wyborczego, to przypomnę, że ten program obietnicą jest, a w zamian za nią obiecujący głos zdobywa i na stołek się wdrapuje. Mi wychodzi, że to nie dziennikarz wyzłośliwiał, a wówczas jeszcze nie premier, a tylko Pan Tusk, obywatel, zwyczajnie rzeczywistość naginał. Kłamstwo jest tym bardziej podłe jest, że służy do uzyskania korzyści w postaci wspomnianego stołka.

Obywatel Tusk nieelegancko wówczas zrobił, rzucając słowa na wiatr, dziś już jako premier Tusk, nieelegancko wypomina dziennikarzowi, że ten się upomina.

Bo Pan Tusk nie pierwszy miesiąc w polityce, wiedzieć musi, że są sprawy ponad jego możliwości, ale wiedzieć również musi, że okłamał dla korzyści, co potwierdził sam słowami, "że to nie na jego możliwości". Dziś już jako premier, wypomina innym, że o obietnice się upominają, choć mógł wówczas był nie kłamać.

Co wyborca może myśleć? Kłamstwem nasz Pan premier stoi i się jeszcze czepia.

Inną lekcją dla wyborcy ważną jest, że krasomówcze banialuki, wyuczone możliwości, zwykłym ogłupianiem innych jest. Skoro wie to i Pan Tusk, wie i Premier Tusk, wie wyborca i dziennikarz, w sumie każdy inny też to wie, to po jaką jasną cholerę te wybory są?

Ich rozumiem, dla przyzwoitości, niezależnie czy on z PiS, czy z PO, czy Konfederacji, czy z partii Szymona, albo PSL-u czy Lewicy.

Ale ciebie wspomniany wyborco, nijak nie rozumiem, włazisz w bramę, w pysk ci dają, jak podleczysz się przez chwilę, znowu w bramę leziesz.
Tak co cztery lata w pysk dostajesz, raz w lewy policzek, innym razem w prawy.

Tak żeś do własnego serca, od małego nauczane słowa sobie wziął "jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi".

A jakbyś nie poszedł, jakby każdy inny też nie poszedł, to jak sądzisz, czy coś by się stało? Zawaliłoby się? Niby czemu?
Nawet korzyść mógłbyś odnieść, bo te partie ich fundusze, te subwencje, niezłą sumkę by stworzyły.
Jakby ją rozdzielić między wyborcami, coś na kształt za-wybory-plus, to kilka złoty byś przynajmniej miał, a tak masz jedynie...

... figę z makiem... i jesteś złośliwcem.



---

złośliwie@dżon
... złośliwie, aczkolwiek uczciwie i z mostu... prosto.