jako, że tradycja miała na imię Tradycja, to po mojemu
Jako że było już mistycznie, było i historycznie i w kulturze, były i gody szczodre, niech będzie i po mojemu.
Przyjadą bracia, przyjadą ich żony, ich dzieci pewnie nie wszystkie, przyjedzie też mama.
Mama, jako wierząca, ale na swój sposób, uda się pewnie do kościoła, ja zajmę się gotowaniem, młodsi zajmą się sobą, bracia i ich żony tradycyjnie, co wszyscy już znamy, orzekną, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Jeden powie, że mu sytuacja 'lata koło nosa', drugi, zasypie nas żartami o Rydzyku, i PiS-sie, Nie żeby był zwolennikiem PO.
Żona jednego, na wigilii kilka lat temu, jak temat zeszedł na moment na rzymian, nieco oburzona, powiedziała, że jest tegoż pochodzenia. To mi wyjaśniło, kilka spraw, np. to, że nigdy w życiu, a ma już coś pod 60-tkę, nigdy nie pracowała, obarczając tym obowiązkiem męża i zarządzając tym, co ten zarobił.
Ja po swojemu, oddam się kuchni, bo to kilka dni spokojnych, gdzie można się bez stresu oddać ulubionemu zajęciu.
Wysłucham jednych i drugich, dowiem się, co już wiem, że nic się nie da, nawet nie spytam, o cel w życiu, w którym się nic nie da.
Nie zaoponuję, wykazując, że jakieś plany jednak mają, że coś realizują, coś im przyświeca.
No bo w jakim celu!?
No może drobną uwagę, tak by nie drażniła zbytnio, rzucę.
Żyję tu i żyję teraz, majstrowanie przy wigilii, rozważanie o tym, nic mi nie da, nic nie spowoduje.
Nawet jeśli zrozumiem, że było tak, a jest siak, a będzie wspak, to zmieni to coś!?
Zawsze chodziłem własnymi drogami, w wigilie również, od mniej więcej 16 roku, spędzałam je zazwyczaj u aktualnych narzeczonych. Ojcowie nie zawsze mnie lubili, ich matki, raczej tak. Pamiętam, jak byłem pilnowany, jak i Pawlak wnuczki pilnował. Wigilie 'bogate', pamiętam na Mokotowie, gdzie wokół panowało 'zachodnie dobro', ale takie, którego już nie było dane, pozostałej części kraju. Był też śnieg, dużo śniegu, który dał nam PRL, a zachód odebrał go podle, pewnie by ten czas sukcesywnie zmieniać, na szary, brudny, moim zdaniem obłudny. W tym czasie w kościele chyłkiem przemykali bohaterowie obu Bogów, tego wschodniego, jak i tego co w niebiesiech. Ich dzieci i wnuki, doskonale to rozdwojenie obserwowały, co dziś skutkuje apostazją.
Skromnie wyglądają święta bez śniegu, jest faktycznie szaro i brudno, nawet śnieżką nie można zdzielić na spacerze brata czy siostry.
Niemniej dumnie, z głową podniesioną, mając 'swój czas' dla siebie i rodziny, zwyczajnie cieszę się ze spotkania, kiedyś będąc małym, o tym nie myślałem, teraz, czasem mknie w głowie myśl, czy to już ostatni raz się widzimy w takim gronie.
Na stole u mnie nie będzie iluś tam potraw, nie cierpię ryb w pięciu czy sześciu smakach, by ich liczbę dopełnić.
Tradycyjnie bigos, mięsiwo, obowiązkowo sałatka warzywna, szynki i schaby.
Te ileś potraw, by dopełnić 'obowiązku i pamięci' o tradycji, zawsze mnie śmieszyło, widząc, że obowiązek szacunku, ten codzienny, tuż po świętach odchodził do komórki, wraz z choinką, na kolejny rok niebytu.
Pozostało mi jedno, nie z obowiązku, a z sympatii...
Pogodnych świąt, nie wiem, czy narodzenia, jeśli dla kogoś ma to znaczenie, to tak, jeśli komu to obojętne, to spokojnych i pogodnych.
Życzyć mogę jednego, nie dajmy sobą manipulować, nie dajmy pomiatać, zauroczmy się tym, co mamy, rodziną wokół, niezależnie czy są wyznawcami tej, czy innej partii, czy religii, pamiętając, że za kolejny rok, może kogoś zbraknąć, może zbraknąć im nas.
---
życzył@dżon
dżon