Ten faceet to wariat, który facet!? Zapraszam...
... Braunienie się nie irytują... niech idą na lody, pogoda dopisuje, nazywamy to kampanią, to tak dla przypomnienia...
Pan Bartoszewicz, zaproponował mniej hejtu ze strony 'przybocznych', mówiąc o przybocznych Brauna.
Godny pochwały apel, który jednak został zamieciony pod dywan przez Brauna, który stwierdził, że Pana Bartoszewicza zatrudni.
Mowa o debacie między panami u Jaruzelskiej.
Stało się tak, że Bartoszewicz wypadł godnie, obronił się znacznie lepiej, niż atakował Braun, owym zatrudnieniem.
Wyszła jednak niejako przy okazji, miłość Brauna do Trumpa i jego ekipy, do Muska, do Dżuniora Kennedy'ego.
Nie wiem jakimi drogami chadzają miłostki Brauna, zdaje się dziwnymi, bo nagle pała miłością go Dżuniora, a ten okazał się bardziej zwolennikiem, niźli przeciwnikiem BigFarmy. Może i Pan Braun jest również jej cichym wielbicielem, czego z uwagi na 'przybocznych', zbytnio obwieścić nie może.
Niewykluczone, że Braun jest jakby... niedoinformowany co u wuja Sama się dzieje, bo i Elon jest... jakby na wylocie.
Kiedyś zdaje się, wspomniałem, winien czytać NEon, zwłaszcza teksty @dżona, wówczas by wiedział, co się dzieje w świecie.
Mamy zatem demokrację bezpośrednią Bartoszewicza, vs. system prezydencki oparty na Rzymie, kościele i przyszłym królu Polski, Jezusie.
Bartoszewicz chciałby włączyć społeczeństwo do budowy, do uczestnictwa w życiu społecznym. Nie można się nie zgodzić z tak proponowaną postawą obywatelską. Bartoszewicz dodał, że nie stoi na przeszkodzie systemu prezydenckiego, pod warunkiem że zdecydować o tym muszą ludzie, a nie większość parlamentarna, jak powiedział Braun. Przypomnę, że w programie Brauna zabrakło jakiejkolwiek wzmianki o referendach, co zdaje się, zamyka nam, Polakom, jakąkolwiek drogę do 'postawienia się', tak parlamentowi, jak i prezydentowi. Wówczas będzie mógł Pan Braun, choćby (przepraszam za uszczypliwość), kozę mianować królową Pacanowa, i kto mu zabroni!?
Pan Bartoszewicz, powiedział, że jest przekonany, że Braun nie zakwestionuje tego prawa obywateli do podejmowania decyzji.
Bartoszewicz powiedział, że z każdą istotną decyzją, jako reprezentant narodu, pójdzie do obywateli, by spytać ich o zdanie.
Zmianę konstytucji, może zaproponować tylko w wymiarze demokracji bezpośredniej, czyli referendum.
'To wystarczy, ze by Polska była wielkim, silnym, wspaniałym Państwem' - dodał.
Braun chciał się czepiać, ale nie miał ani rzepa, ani psiego ogona na podorędziu, Bartoszewicz dość szybko go zgasił.
Żachnięcia i gestykulacja rodem z ambony Braunowi tym razem nie pomogły, miał przed sobą nieco większego gracza (jestem mile zaskoczony postawą), niż łasych na te gesty wiernych Braunian, ci dają się jeszcze na nie nabierać.
Braun stwierdził, że prezydent nie jest od tego, że by innym było miło.
Coś mi zaczyna u Brauna śmierdzieć mesjanizmem, co potwierdziło się w wielebnej mszy z Krakowa w dniu wczorajszym.
Zdaje się, że facet dostał 'pierdolca' na punkcie, własnej wielkości, niezbyt wiele trzeba, by nałykał się 'swej świetności', niczym bocian żaby.
Mówiąc, że prezydent ma stać na straży polskiej racji stanu, nigdy się nie zająknął, że ta racja stanu, miałaby być racją Polaków, wnioskować można, że chodzi o wizję racji stanu, pojmowanego przez niego. To już śmierdzi niemal dyktaturą.
Mimo wymuszonego uśmiechu nie umiał trwać w dyskusji, co widać po tonie, jeśli wejdzie mu się, choć na chwilę w słowo.
Nigdy bliżej nie obserwowałem Brauna z tej pozycji, moje osobiste zdaniem jest takie, że mimo spokoju, jaki pozornie oferuje, w głowie ciskają się myśli, co nie jest dobre dla równowagi i kondycji umysłowej. Takie zachowanie można skryć, nie można jednak skryć na długo, jak i przed uważnym obserwatorem.
Braun straszył 'starszymi i mądrzejszymi', jakby miał za słuchacza własne stadko podopiecznych.
Odnosząc się do spraw referendalnych, powiedział, że prezydent to ktoś, kto daje rękojmię pewności, gwarancję, ze pewnych rzeczy nie zrobi, że nie dopuści do pogwałcenia praw i wolności konstytucyjnych.
Nie powiedział jednak najważniejszego... kto tę konstytucję będzie tworzył... bo jak miałby ją tworzyć 'szczęść Boże, nie daj Boże', Braun, bez pytania obywateli, to do jasnej cholery, nich sobie znajdzie kraj, wystruga obywateli, i niech sobie kozy w Pacanowie mianuje na królowe.
Powiedział, że prezydent nie jest od zaspokajania potrzeb, wyartykułowanych przez (demokrację bezpośrednią) obywateli.
Przyznam, że do tej pory, nie sądziłem, że ma aż tak narąbane we łbie, sądzę, że wielu, co popiera Brauna, również się nad tym nie zastanowiło, a to dlatego, że każdy z nas już przeżył 'to, co władza... kuźwa... ustaliła). Na tę debatę trafiłem zupełnie przypadkiem. Sadziłem, ze piewcy Brauna każdy z nim 'filmik' opublikują. Widzę, że jest inaczej, ten starali się ukryć, bo zawsze trafi się jakiś dociekliwy @dżon, i z uwagą wysłucha (chyba, ze nie dostrzegłem, kilka dni mnie nie było w kraju).
Do tej pory mogłem się potykać z 'przybocznymi', czując pismo nosem, teraz mogę dość odpowiedzialnie stwierdzić...
Ten facet to wariat
Proszę poświęcić te niemal 2 godziny i wysłuchać tego materiału, nie mimochodem, a z uwagą, wpatrując się w to, co się tam dzieje, obiecuję, że warto.
Ten idiota, rzekł 'gdyby prezydent miał za każdym razem pytać się, kochany narodzie, co tam dzisiaj uważacie...' wywracając całkowicie znaczenie słów demokracja bezpośrednia, referendum. Powiedział, że zbyteczny jest prezydent, wystarczy nam aplikacja'.
Tak by było, gdyby demokracja bezpośrednia i referenda dotyczyły...
... również wyboru koloru i zapachu papieru toaletowego do tyłka szanownego przyszłego pana prezydenta Brauna.
Ale nie dotyczą, i są kraje, gdzie sprawy te są traktowane poważnie.
Nie twierdzę, że jestem zwolennikiem tego czy innego systemu, to nie jest istotne,
istotny jest sposób, w jaki ten pacjent, bezczelnie, ze swym szelmowskim uśmieszkiem, kpi z nas w żywe oczy.
Demokracja bezpośrednia to forma rządów, w której obywatele sami podejmują decyzje w ważnych sprawach państwowych, bez pośrednictwa wybranych przedstawicieli (czyli parlamentarzystów, posłów, radnych itd.). Najważniejsze cechy demokracji bezpośredniej:
1) Decyzje podejmuje społeczeństwo – głosując w referendach, inicjatywach obywatelskich itp.
2) Brak lub ograniczona rola parlamentu – nie politycy decydują, ale sami obywatele.
3) Silna kontrola władzy przez obywateli – np. możliwość odwołania urzędników lub polityków.
Przykłady narzędzi demokracji bezpośredniej:
Referendum, jako głosowanie ogólnokrajowe lub lokalne w ważnej sprawie.
Inicjatywa obywatelska, gdzie obywatele zgłaszają projekt ustawy – np. po zebraniu 100 tys. podpisów.
Weto obywatelskie, kiedy społeczeństwo może zablokować ustawę uchwaloną przez parlament.
Odwołanie polityka, kiedy obywatele mogą odwołać np. burmistrza lub posła przed końcem kadencji.
Cóż, zwykle jestem spokojny, na takie dictum, nerwów nie ma.
Teraz mam już pewność, że facet jest niepoczytalny, nie mam żdnych watpliwości, opierając się na własnym oglądzie, że facet winie być odizolowany.
Fritz, ten na głównym zdjęciu, obłąkanymi oczyma szuka mesjasza mówiąc...
Dla Boga... Grzegorzu. Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz?
To nam się kuźwa trafił 'mały rycerz'.
Zastanawiając, ze czytając komentarze, nie zwróciłem uwagi, by ktoś inny się zainteresował, w sumie zamordyzmem Brauna, który o nic pytał nie będzie, kozy będzie w Pacanowie, na zasadzie i co mi gnojki zrobicie.
Coś mi się widzi, że ktoś tu żabę niczym konia kuje.
Takich rzeczy nie da się ukryć.
Zdaje się, że Brauna nerwy poniosły...
... dość szybko zaatakował, Bratoszewicza za covid, zmieniając temat, wiedząc, że w tym rozdaniu poległ.
(durniom przypomnę, ze o tym już pisałem, wieć niech nie puszczają bąkuœ, jak ich przyciśnie).
Bartoszewicz zachował się, jak na faceta przystało i w replice rzekł...
Zawłaszczanie sobie prawa o decydowaniu o narodzie, jest właśnie tym, co dyskredytuje Pana i uniemożliwia Panu pełnienie takiej funkcji. Jeśli oczekuje Pan wzmocnienia władzy prezydenckiej, czyli przy pańskim charakterze, chce Pan za naród decydować.
Ci, którym zależy, winni wysłuchać całego wywiadu, do ostatniej sekundy.
Dla mnie to mały pionek, nie rozumiem jeszcze, jaki był powód jego (nie w sensie jego osobisty, ten znam, mesjanizm), ale jego mocodawców, by startował w tych wyborach.
Przyznam, że naprędce oglądana rozmowa w tych wyborach, przekształciła się, w jak dotąd najciekawszą, i chyba nie będzie ciekawszej, rozmowę tych wyborów. Odkryła Brauna, któremu nie poświęcałem od tej strony (tego co mówi) zbytniej uwagi, a którego czułem szóstym zmysłem, jako ewidentnie obcego Polsce gościa. Gościa, który odział się w Polskość, wystrugał się na kilku hasłach wojny ukraińskiej, Gietrzwałdzie, Domostawie, Wołyniu, covidzie, A TERAZ CHCIAŁBY POLAKOM STANOWIĆ ŻYCIE.
Nie całkiem jest tak, że nie mam koncepcji, bo naszła mnie jakieś dwa tygodnie temu, kiedy czytałem jego życiorys, ale zbyt wcześnie by o tym mówić.
Warto zwróciś uwagę, że nagle, jak na komendę, tutejsi bracia Rosjanie, Moskale, na tym i na innym, jakże znanym blogu, zaczeli go gorąco popierać, co zbiegło się z czytaniem życia mości Brauna, przez zaprawionego w bojach@dżona.
jak mawiał stary Jasiński... mówi wam to coś!?
da, da, da...
---
@dżon
... na męża stanu, na ile to możliwe, wypadł Bartoszewicz, ten drugi, jak i był, pozostanie fircykiem.
ZGŁOŚ NADUŻYCIE