Jak to faktycznie jest z tym Imunify, ponoć jest problem. No jest, tylko czy akurat tam gdzie go przedstawili?

 

Cóż to takiego jest ten nieszczęsny, tajemniczy Imunify360?

Podaję ze źródła: https://www.imunify360.com/about-us/

„Imunify Security is a set of security solutions tailored to hosting providers and VPS owners. The goal of Imunify is to keep servers protected from different malicious attacks, bad bots, malware, etc….

We have a diverse group of experts, who make sure that Imunify360 protects your servers from malicious attacks, while you can focus on growing your business. Just like Imunify360 product, our team is a synergy of vital parts with each of them being equally important to Imunify Security’ success….

Imunify Security to zestaw rozwiązań bezpieczeństwa dostosowanych do dostawców hostingu i właścicieli VPS. Celem Imunify jest ochrona serwerów przed różnymi złośliwymi atakami, złymi botami, złośliwym oprogramowaniem itp….

Dysponujemy zróżnicowaną grupą ekspertów, którzy zapewniają, że Imunify360 chroni Twoje serwery przed złośliwymi atakami, a Ty możesz skupić się na rozwoju swojej firmy. Podobnie jak produkt Imunify360, nasz zespół jest synergią kluczowych elementów, z których każda jest równie ważna dla sukcesu Imunify Security.

Więcej informacji:

https://hitme.pl/imunify360-ochrona-hostingu-www-przed-malware-i-atakami/

https://www.youtube.com/watch?v=uYKc-WX5ibY

Nie jestem ani ich zwolennikiem, ani przeciwnikiem. To właśnie ten zestaw narzędzi chroni serwery. Jeśli znajdę czas to będę drążył temat najbardziej drażliwy, czyli kto jest właścicielem i czy rozwiązanie to należy do googla.

Wbrew sugestiom blogera, to właśnie to rozwiązanie chroni nas przed różnej maści osobnikami, którzy ukrywając się za cebulami, usiłują na różnych forach pod różnymi adresami ip, załatwiać swoje interesy.

W mediach pojawia się czasem informacja, że to urządzenie, ta aplikacja wysyła nasze danie gdzieś tam. Szukałem podobnych wpisów po jasnej i ciemnej stronie na temat tego produktu. Nie znalazłem ani jednej informacji, aby to zabezpieczenie działało by na podobnej zasadzie. I o dziwo najwięcej informacji po wpisaniu frazy Imunify360 na ducku.go, pochodziła z nowyekran24.pl. A świat o niecnych knowaniach tego produktu nic nie wie.

Mało tego, trudno podejrzewać https://wikileaks.org/ o kumoterstwo z googlem. Proszę sobie w ich wyszukiwarkę wpisać frazę Imunify360. I co? Nic. Jedno wielkie zero.

Nieco z innej strony. Na świecie nie brakuje osób z wykształceniem informatycznym, którzy są mało pokorni. Sądzę, że opisali by problem, gdyby istniał, zaalarmowali by resztę świata, że coś jest nie teges z tym Imunify. A tu nic, albo szubrawcy, o których mowa niżej, ich wszystkich przekupili, albo im czymś zagrozili i cisza jest. A produkt działa nie od wczoraj.

Dlaczego uważam, że „problem blogera”, bo taką nazwą roboczą u mnie zyskał, jest źle zdefiniowany?

Nieco o prywatności, tej komunikacyjnej.

Można ją osiągnąć np. używając sprawdzonych vpn-ów. Tylko zadziała to w jednym wypadku. Gdy mamy do tego celu wyodrębniony komputer. Z tego komputera nigdy nie logujemy się na żadne sobie znane miejsca typu bank, poczta, media społecznościowe. Gdy ten komputer będzie podłączony do Internetu przez odrębne łącze vpn, którego również nie wykorzystujemy do wyżej wspomnianych działań. Gdy nie będziemy się łączyć przez wifi, gdy odłączymy swój telefon od Internetu. Dodatkowo, dla dostawcy internetowego nie możemy być znani.

Najlepiej jak urządzenie dostępowe nie znajduje się w miejscu, w którym korzystamy z Internetu, a my łączymy się z nim anonimowo. Router z którego korzystamy powinien mieć zmienione oprogramowanie z fabrycznego na np. jakikolwiek OpenWrt, możemy wtedy je sobie skonfigurować zgodnie z naszymi preferencjami bezpieczeństwa. Wypadało by go też oprogramować vpnem.

Czy jest to trudne, pracochłonne? Nieco. Z laptopa wyjmujemy kartę wifi, bo nawet jak my się nie łączymy przez wifi, to sąsiedzi wokół mają je włączone, i to że my się do ich wifi nie podłączyliśmy, nie oznacza, że nas nie widać, nasze urządzenia się widzą i…triangulacja jako metoda lokalizowania użytkowników.

Cóż zatem robić? No idziemy mieszkać do lasu.. ale, ale, leśniczy obok idzie „komórę” w ręku trzyma, serfuje, jego „komóra” zauważyła nasz laptop i... jedziemy na bezludną wyspę… tylko pamiętajmy aby bilet kupić „nie przez Internet”. Zaraz ale jak bilet to podam swoje dane, jeśli to bilet samolot, pociąg.

Mamy dzieci? Uczymy je sami czy chodzą do szkoły? Dzieci mają pesel, widomo czyje są, widomo do jakiej szkoły chodzą, no przecież nie na drugim końcu kraju. Dziecko ma „komórę, tablet”? Zabezpieczony? No bo jak nie na sąsiada, to na dziecko nas namierzą. Zaraz a maile, wysyłamy je przecież, będąc głęboko ukryci. A czy osoba do której wysyłamy też jest?

I jeśli już raz zrobiliśmy błąd i nasze tajne urządzenie przez nieuwagę nie jest już tajne, zaczynamy zabawę od nowa, oczywiście wymieniając cały osprzęt na inny, z nami nie skojarzony.

Jeśli spełnimy te warunki jesteśmy dopiero na początku drogi „dbania o prywatność”. Wszelkie innego „wydzieranie się” nic nie da, dlatego, że mogę ja, może Pan lub Pani ale jest nas troje, a reszta? Dlatego ja się nie drę, tylko robię swoje. Jeśli Pan, Pani zrobi to samo, będzie nas aż troje. A to dopiero początek drogi.

Tyle jeśli chodzi o prywatność w sieci.

Prawdziwym problemem jest nie to co bloger zauważył. Problem leży w zupełnie inny miejscu. Mianowicie dlaczego muszę dbać o prywatność w sieci? No bo gdyby było normalnie, nie musiałbym nic robić.

Zgadzam się z tym, że są, każdy ich nazywa inaczej, na potrzeby tego teksu, nazwijmy ich szubrawcy. Istnieją wokół od zawsze. Szubrawcy chcą koniecznie wiedzieć co tam ja, Ty, On majstrujemy przy klawiaturze. A pewnie, że chcą wiedzieć. Dlaczego mają takie zapędy? Bo jak by raz ktoś im dał kopa w „d..pę” to by ich nie mieli.

A kto ma im dać? I tu jest pies pogrzebany, bo cała reszta się na to zgadza, twierdząc, że nie ma nic do ukrycia. I na nic przekonywanie że to o zasadę chodzi, tej reszcie, choć czasem staramy się przekazać wiedzę, nie zależy. To są ich decyzje. Mało tego, mają do nich prawo. Chce się dać związać, proszę bardzo, jego wybór. I mimo że mnie to „wk…”, nic nie mogę z tym zrobić. Ich jest więcej, nie zauważają zaciskanego kagańca, ich decyzje wpływają na życie innych. I jeśli któregoś dnia obudzimy się z bramkami na każdym skrzyżowaniu, oni tego nawet nie zauważą.

Wrócę do problemu. Skoro reszta świata nie zauważyła niecnych czynów, i nie trąbi o tym na lewo i prawo, to o co chodzi? Dlaczego, po za tym, że „ja nie mogę wejść”, nie pojawiły się inne dowody na ten ich niecny proceder. Bo to, że trzeba kapcie przejść, to nie jest dowód, osoba wpisująca jest za cebulami, proszę o dowód, że do kapci czyli googli przekazywany jest cały ruch, przecież i tak konsekwentnie ukryty torem. Więc skoro ktoś ceniący prywatność widzi kapcie, to …. ucieka, a nie podejmuje kolejne próby, by zostać zdemaskowanym. Może to jednak nie o to chodzi, może chodzi o to, żeby innym uczestnikom nie pokazać, kim jestem?

Czy napisałem to, aby jako młodociany nieskończony student posprzeczać się, ależ skąd, nawet nie będę polemizował z ew. opiniami z braku czasu. Chcę pokazać, inne spojrzenie, bo z poprzedniego to wiało strachem i po przeczytaniu bilet w odległe strony chciałem nabyć.

A to jest zwykłe działanie programu który chroni serwery, a nie jakikolwiek zamach na czyjąkolwiek prywatność. Chroni również przed tymi co chcą swoje opinie z ukrycia przemycać. Cały ruch internetowy jest rejestrowany jak nie przez usługodawcę, to przez hostingodawcę. I jeżeli popełniliśmy choćby raz z naszego „Internetu”, cokolwiek, co może nas zidentyfikować, to cała reszta nie ma już sensu.