... jest jeszcze z kogo przykład brać, a dokąd Hyde Park w bramach nie zaginie, jest nadzieja...


Mówią, że w Internecie jest już ponad 700 milionów blogów, a popularność ich stale rośnie. Prywatne, firmowe, tematyczne i o niczym, wszystkie dzielą się wiedzą,  doświadczeniem, przemyśleniem i rozumieniem. Cel jest jeden, zwiększyć własną obecność w sieci. Są blogi popularne, odnoszące sukces i blogi rzadko odwiedzane. Wiele informacji na temat blogów przemysa słowa "odnieść sukces".
No i pojawiają się "shorty" odnoszące sukces, których głównym tematem jest podstawianie nogi przez jednego, drugiemu (a im głupiej, tym lepiej), gawiedź się cieszy jak na rzymskiej arenie.

Samo słowo blog pochodzi z połączenia słów "web" i "log", a były formą internetowego pamiętnika. Dziś blog jest dynamicznie, regularnie aktualizowaną stroną w Internecie, która dostarczaja informacji na dany temat. Stałą częścią bloga są regularnie publikowane posty, wiele z nich zawiera aktywne sekcje zamieszczania komentarzy, w tym przypadku posty stają się punktem wyjścia do ożywionej dyskusji między bywalcami  bloga.

Wśród najchętniej czytanych blogów, czołowe pozycje zajmują blogi kulinarne, podróżnicze, blogi dotyczące zdrowia, poświęcone modzie, urodzie oraz towarzyszącemu im stylowi życia.

Zanim na właściwe tory powrócimy, "przelećmy się" w dwóch zdaniach po blogach firmowych i takich jak np. niegdyś interia lub gazeta.


Blogi firmowe to pic.
Nie spotkałem w "karierze" żadnej firmy, która miałaby blog własnymi doświadczeniami pisany. Regułą jest tu "wyświetlalność" i że bogi w googlu muszą stronę firmową podnieść wyżej, podniosą jeśli będzie żyła, będzie żyła, jeśli co jakiś będą się w niej zmieniały treści.
Ktoś od pozycjonowania, mając na koncie ważne tytuły od googla typu "trafficManager", powie właścicielowi firmy, że "będzie wyżej w wynikach", co w teorii miałoby się przełożyć na sprzedaż, jeśli się o blog zadba. Właściciel powie, ok, ale ja nie mam czasu... tu do gry dołączają freelancerzy, ci kompletnie nie znając się na tematyce, znając się jednak na pisanym słowie, za niewielkie pieniądze tworzą treści na dowolny temat, by te lśniły na firmowych stronach.
Piszą je ludzie kompletnie nie mający pojęcia na temat produktu, jego działania, oddziaływania czy skuteczności.
Jedynym celem jest wychwalanie "pod niebiosa", uzbrajanie artykułu w ładne zdjęcia (stąd powstały wszelkie sprzedajnie typu pixabay, gdzie na dowolny temat można fotkę sobie kupić).
Czy to działa? Na mnie nie, gołym okiem wystarczy spojrzeć, by wartość materiału ocenić. Powstały jednak koszty, te zostały przerzucone na produkt, za który każdy płaci.

Przykład?https://www.topestetic.pl/blog-urodaArtykuł?Regeneracja i działanie przeciwstarzeniowe z kosmetykami marki Sensum Mare
Pełno tam liter w słowa zgrabnie połączonych, słowa które są często niezrozumiałe dla czytającego. Przykład pochodzi z jeszcze innego działu, mianowicie bloga, którego jedynym celem nie jest poświęcenie się urodzie, tylko zarabianiu na niej. Ten przykładowy artkuł może kosztywać między (zgaduję) 500 pln, a 1-5 tys, a fundowany jest przez każdego, kto wymienionych kosmetyków używa. Koszty jest treść, jej pozycjonowanie w portalu o urodzie, a to są tylko dodatkowe koszty. Wartość materiału? Żadna.


Blogi gazetowe, to nic innego jak przykucie uwagi.
By sobie czytelnik nieborak gdzieś indziej nie poszedł. Dajmy mu się wygadać, mądrze, niemądrze, jak się wygada, zapał straci, by w innych miejscach się wygadywać.


Jest jeszcze jedna kategoria.
Ta jest na wskroś uczciwa, mianowicie wideoblogi na konkretny temat, np. wymiana dysku w lenovo. Ponieważ laptopów jest ileś tam set tysięcy, nie sposób wiedzieć jak każdy z nich rozkręcić by nie popękał, następnie coś wymienić i skręcić by nadal działał.Wymiana dysku w Lenovo na SSDTu sprawa jest prosta wykonać właściwie prostą czynność. Oczywiście są jutuberzy, którzy proszą zanim własciwy materiał się rozpocznie o lajkowanie, subskrybowanie (taka maniera obecnych czasów), należy to pominąć, materiał przejrzeć.


Hyde Park
(pod warunkiem nieobrażania monarchy).
Uznawany za miejsce swobodnej wypowiedzi, wolności słowa, na terenie Speaker's Corner, gdzie każdy może głośno wyrazić swoje poglądy, czyli miejsce debaty publicznej dla zadowolonych i niezadowolonych. Tak można by dzisiejszy blog określić, na którym każdy może kilka własnych opinii wyrazić. Jest bloger w postaci mówcy, są komentatorzy jako słuchacze i dyskutanci.

Są również trole, są i ci co za srebrniki poklask jednemu dadzą, dezaprobatę innemu okażą. Różnica między internetowym a realnym Hyde Parkiem jest taka, że grono słuchaczy zwyczajnie w mordę może takim przyłożyć, co zza monitora jest niestety niemożliwe. Trol, trolem nie będzie tylko wtedy, gdy mając inne zdanie na stopień wyjdzie i własne stanowisko wyrazi, a i będzie go bronił.

Taki blog/Hyde Park daje poczucie przynależności, którego większość potrzebuje, dając upust nagromadzonemu ciśnieniu, niezależnie czy uczestnik głosi, czy tylko słucha. Problem jest w tym, że realny Hyde Park, był jeden, może dwa, być może każdy kraj miał swój, dziś tych internetowych Hyde Parków jest taka ilość, że do każdego przynależeć się nie da, dodatkowo zza własnego monitora wychodzą z człowieka najnikczemniejsze cechy, bez konsekwencji "oberwania w mordę".
Warto wspomnieć, że te cechy (w różnych strefach inaczej), pochodzą od ludzi, którzy się z jakimiś przykazaniami identyfikują, ale jak widać marna to identyfikacja.

Zdaje się że rola internetowych Hyde Parków zmierza po równi w dół. Jak we wstępie, dziś "byle dzban shorta zrobi" mając więcej wyświetleń niż sensowny tekst.
Rola bloga zmierza dziś w kierunku szybkiego newsa, co gdzie, kto i kiedy, bez zbytnich autorskich przemyśleń.

Ciekawym zjawiskiem na blogach jest wypominanie, ze ktoś jest niedouczony... niechby taki wypominacz spróbował tak się wypowiedzieć w realnym Hyde Parku, jak nic w cymbał by zarobił, wyciągając naukę jak postępować właściwie, choć jak sam twierdzi, on to akurat douczony jest.

Innym zjawiskiem jest podpieranie się jak emeryt laską, autorytetami sprzed lat, wieków, epok. Nie wiem czy autorytetu dodadzą akurat ci, co jak chcieli porozmawiać to ze cztery listy na rok pisali, by dyskusję na odległość prowadzić. I wcale nie neguję ani wkładu, ani przemyśleń tych autorytetów.


NEon jak Hyde Park.
Kiedyś nasz kolega, któremu się we łbie pokiełbasiło, GPS65 (pokiełbasiło, bo jak z nim dyskutowali w sprawie Ukrainy, to twierdził, że należy każdego o przeciwnym do jego, gpsowskiego spojrzenia rozstrzelać), niemniej słusznie zauważył, że w Hyde Parku są różne grupy wiekowe. Panie bloger ile masz lat? Można by jeszcze dopytać na ile się czujesz? Bo to zdaje się wielka różnica. Są ci co mają np. 50-tkę, niczego już nie oczekując, ale są i co co mając 70-tkę, mają jeszcze chęci.

I tu kłopot, bo jeśli wypowiedzą się ci co mają, niezależnie od wieku, ten błysk we łbie, to ci co go już bezpowrotnie utracili, staną po tej biernej stronie, która stale mówi, nic to nie da, nie ma sensu, ktoś (? nie wiem kto) nie pozwoli. Nic w tym złego, że błysk został utracony, niemniej złe jest usilne przekonywanie tych, którym się jeszcze chce, by własny błysk porzucili, dołączając do ich grona.

Ci co utracili, a mają jeszcze odrobinę dobrej woli, popartej wiedzą i doświadczeniem, niechby zajęli się kształceniem młodszych, swoich następców, przekazując im własne doświadczenia, czyż nie taka od zawsze była rola wieku dojrzałego?
Ci co nie utracili nie powinni im przeszkadzać, niech błysk przekłuwają, mniej lub bardziej umiejętnie w realne działania, nawet jeśli mieli by się stale o własne błędy potykać.

Są katolicy i niewierzący, są ci co lubią blondynki i pedały, są ci ładni i kulawi, wysocy i ci co preferują jazdę na rowerze.
Takie są fakty i albo jednych inni wytępią, albo się dogadają, innej drogi nie ma.
Mało tego, sa inne kraje, te też mają swoje NEony, mają podobne problemy, mają własnych wysokich i własnych kulawych, a pewnie też uważają, że akurat ich kraj jest tym wybranym. Należy pamiętać, że (o ile nastąpi ten szczęśliwy traf) i uda się nam u nas porozumieć, a im u siebie, wtedy będziemy się między sobą porozumieć, czyli nasze pedały z ich pedałami, nasi wysocy z ich kulawymi i tymi co rower preferują.

Że co "pedały" drażnią? Że nie wypada głośno mówić? A to dlaczego? Nie ma ich? Kulawych też nie ma? Nie ma ładnych i nie ma blondynek?
Otóż są, a jeśli komuś niewygodnie, cóż... to jemu niewygodnie.

Na własnym podwórku mamy jescze inne zjawisko, mianowicie, zamiast krok do przodu, stale dwa z tyłu rozpatrujemy.
Jako przykładem można Powstaniem Warszawskim się posłużyć.
Otóż było, co by nie mówić, faktów się nie zmieni, jakby nie spojrzeć wstecz, dzisiejsze omawianie jego ówczesnego sensu, bycie za czy przeciw, jest idiotyczne. To się stało, kiedyś.
Wystarczy hołd poległym oddać, z dzieckiem do muzeum zawitać, na minutę przystanąć jak pora przyjdzie.
Szukanie jego sensu, kto i dlaczego, za czy przeciw, powinno pozostać tylko w gestii historyków, by ci co przed nami pamięć o nim mieli.
Podpieranie się dla dzisiejszych celów, że kiedyś ktoś taką czy inną decyzję podjął, jest podobne czytaniu prognozy pogody z 1944 roku, bo za tydzień do wód jedziemy.

Podobnie jest z Piłsudczykami, Witosami, Dmowczykami i innymi podobnymi. Każdy z nich w swoim czasie partię własną rozgrywał, rozgrywał jak potrafił, jak mu kazano, jak mu podpowiedziano, jak go zmanipulowano. Dziś nie inaczej jest, gra nadal się toczy, przy kolejnych już dziejowych uczestnikach, a których za dziesiąt lat, nasze dzieci, nadal między sobą się spierając, będą jako tło kolejnych rozgrywek przywoływali.

Nie twierdzę, ze historię należy pominąć, twierdzę, że przy kominku można się nią interesować, twierdzę że nie należy się nią jako argumentem podpierać, gdyż wtedy dołączamy do nie swojej gry, a i nie gra jest tu celem. Mało tego, twierdzę nawet, że nie jest możliwe wywrócenie szachownicy...
... twierdzę, że jedyne co jest możliwe to dążyć, z różnym skutkiem, który tylko od własnej łepetyny jest zależny.

Dlaczego dążenia tak wszystkim przeszkadzają?
Dlaczego tak ze strony obecnych graczy, jak i tych co do gry chcieli by dołączyć, kłody dążeniom są rzucane?

Pogłówkujmy nieco.
UE, WHO, Covid, wojny... listę artykułów proszę przejrzeć i sobie dopisać resztę.
Z nich wynika, że jest źle i zmierza to w jeszcze gorszym kierunku.

Czy będzie lepiej jeśli zainteresowane towarzystwo się nie dogada? Raczej nie.
Czy może się coś poprawić jeśli się towarzystwo dogada?
Owszem, może, wprawdzie nie dziś, nie jutro, ale i naiwny by sadził, że coś i jutro.
Ale może za pokolenie, może dwa czy nawet trzy.


Tylko my tym przyszłym pokoleniom cienia szansy nie dajemy, udupiając się wzajemnie,
jeszcze raz... przyszłym pokoleniom, dzieciom, wnukom, prawnukom...SBB - Z których krwi krew moja, z płyty Pamięć.

nie słyszałem w tym domu, cichych dzwonków tkliwości,

z których myśli myśl moja, nie widziałem nigdy waszych pocałunków,

dlaczego zatem gdy odeszło jedno, drugie odeszło.


---
z własnej bramy@dżon
... kilka dni temu obserwowałem przez chwilę Hyde Park w bramie...

zdaje się, że każdy ma własny blog...
było ich czterech, jeden bloger i trzech komentatorów,
jako że w bramie, mowa tu o bramowych menelach (bez ubrazy, ani dla uczestników ani dla słowa, określenie dla uwypuklenia),
bloger twórczą myśl oznajmił, myśl z którą się koledzy komentatorzy nie zgadzali, coś na kształt ziemia jest płaska, a oni nam o tym nie mówią,
bloger, co dało się wyczuć, był bardziej oczytany,
komentatorzy wyglądali raczej na takich co komentować tylko smak w garści trzymanego lubią,
jedno dało się zauważyć, mimo różnicy zdań, lubili się bardziej niż na niejednym, ale o jakże wysokich aspiracjach blogów,
pewnie w kolejnej bramie inny Hyde Park trwał,
czasem przy sobocie Hyde Parki w goście do siebie chodzą, wtedy powstaje Hyde Park wielki,

... raźniej się wtedy robi, do takiego bloga dołączyć można,
a raźniej dlatego, że jest jeszcze na tym łez padole ktoś, kto umie się porozumieć,
mimo kulawości, wiary, orientacji...

... raźniej bo jest jeszcze z kogo przykład brać, a dokąd Hyde Park w bramach nie zaginie, jest nadzieja...