...skąd ten strach?


Dlaczego ludzie nienawidzili Jezusa za jego czasów?
Dlaczego nienawidzą Jezusa dziś?
Dlaczego będą nienawidzić jutro?


Kim jest człowiek który nienawidzi?

Jezusa znienawidzono, bo sprawiał, że wielu czuło się niezbyt komfortowo. Dziś jest nie inaczej.
Wyobraźmy sobie dziś żyjącego Jezusa.

To, co mówił, stale powoduje, że niemal wszyscy czują się bardzo zaniepokojeni, nawet jego naśladowcy. Jezus mówił ludziom, by pokutowali, mówił by porzucili swoje niewiele warte życie, by stali się zwyczajnie ludźmi.

Ludziom wówczas nie podobało się to, nie podoba się i dziś, pewnie i w przyszłości nie będzie się podobało. Jezus w każdym widział dobro, w każdym kto zbłądził, nawet w prostytutkach. Co niestety "małym" ludziom lubiącym po-wartościować, własnym osądem nigdy się nie spodoba. Krytykował miernych, biernych, krytykował tych co rządzić chcą.


Gdyby Jezus pojawił się dziś, choćby w takich Stanach Zjednoczonych, pewnie zbeształby wszystkie kościoły, ich przywódców, którzy mimo że tak niecierpliwie czekają na Jego powrót, nade wszystko stawiają miłość do pieniędzy, za lenistwo samo zadowolonych z siebie, za korupcję, za przynależności do otaczającego świata, za ich zgodną zgodność, za ich bałwochwalstwo. Nie inaczej w innych krajach jest.

Jest tylko kilka rodzajów ludzi, wszyscy, niezależnie od stanowiska czy przynależności stale tymi samymi wadami są obarczeni. Jezus pozostaje ciągle taki sam. Pomógł wielu ludziom, wzbudza jednak zawsze takie same kontrowersje. Nie dlatego by głosił coś nierealnego, by wytykał, wręcz przeciwnie, każdy w tym co głosił jak we własnym lustrze mógł się przejrzeć, poznając własne oblicze. To musi być bolesne.

Niestety, Jezus nie zapewniał rozwiązania, choć wskazywał chętnemu drogę, a mówiąc do wszystkich, tylko we własnych przekonaniach trwał.

Jezus nie stworzył chrześcijaństwa, zostało ono stworzone przez innych, przez tych samych co niewygodnego im Jezusa krzyżowali, woląc zbrodniarza Barabasza, który zdaje się im bliższy był. W końcu nie ma żadnego istotnego powodu, dla którego ludzie mogli by Jezusa nienawidzić, jednak robią to, gdyż On stale świadczy o ich czynach.

Idąc taką drogą, jak mi kto o "histerykach" powie, że to, czy że tamto, , że tak a siak, to w twarz mu się śmieję, skoro jednak usiłuje mnie przekonać, to się chyba martwi. Pewnie spojrzał w lustro, co zobaczył? Czyż nie to o czym Jezus mówił? Czyż to nie przerażające, odkryć w sobie podle nikczemnego człowieczka? Czyż nie z tego powodu, stale się deprecjonuje, faceta imieniem Jezus, odziewając się w  bajania "histeryków"?

Wśród narzekających są tak niewierzący, jak i ci wierzący, ateiści własną wiarę mają (lub nie mają), nic mi do nich, taki wybór, zaś wierzący, a narzekający, to są ci, którym odbicie w lustrze się nie spodobało, stale coś tłumaczą, kręcą, byleby nie stanąć sam na sam, z tym co w lustrze zobaczyli.
Większy tu szacunek mam do ateisty, ten się choć określił, zaś wierzący, majstrujący przy naukach Jezusowych, by swe własne zachowanie utkać między, podły, zawsze podłym pozostanie.



Jest i jedna jeszcze grupa, ci z pokorą w lustro spoglądają, ci najwięcej obrywają, od każdego, ateisty, wierzącego, a i tych co w Jezusowe nauki jako własne (interesa) się odziali.

Czemu taki strach?
Skąd te zapędy, by coś co niegdyś, tak gwałtownie atakować?
Może to nie mija, może to nie było niegdyś, może stale wokół jest?
Stąd ten strach.


The Passion of the Christ, Mel Gibson, cały film
---
spojrzał@dżon